Kallos- Bananowa maska do włosów
Witajcie!
Kto z Was jeszcze nie słyszał o słynnych maskach marki Kallos? Dzisiaj recenzja właśnie jednej z nich. To moja druga wersja, tym razem bananowa. A jak się sprawdziła? Zapraszam do dalszej części wpisu!
Maska Bananowa
Bananowa maska do włosów z zawartością witamin: A, B1, B2, B3, B5, B6, C, E, oraz oleju z oliwek i ekstraktu z banana. Intensywnie nawilża, odmładza i pobudza włosy. Chroni włosy przed szkodliwym działaniem gorącego powietrza. Rozjaśnia, nadaje gładkość i miękkość suchym, słabym, matowym włosom.
Cena: w zależności od sklepu 9-14 zł/ 1 litr
Dostępność: min. (najtaniej) Sklep Strefa Urody, Iperfumy
Maski marki Kallos dostępne są w dwóch pojemnościach, ja posiadam tą większą- litrową. Cena jest dużo korzystniejsza przy większej pojemności, ale z doświadczenia wiem, że ciężko ją zużyć. Mimo iż wcale jej nie żałuję swoim włosom to udało mi się wykorzystać dopiero jakąś 1/6 opakowania. Trochę to jeszcze potrwa nim dobiję dna. Ale wcale mnie to nie martwi. Wprost uwielbiam zapach tego kosmetyku. Jest on słodki, nieco bananowy- ale raczej sztuczny. Co istotne, na włosach utrzymuje się dość długo, mnie to bardzo cieszy.
Jak używam tej maski? Nakładam ją najczęściej przed myciem na suche włosy. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle- tak po prostu lubię. Nakładam jej dość sporo od połowy włosów po końcówki, rzadko nakładam na całą długość włosów, staram się też by nie aplikować jej na skórę głowy. Moje włosy mają tendencję do szybkiego przetłuszczania więc nie chce ich dodatkowo obciążać u nasady. Maskę całkiem dobrze się aplikuje, ma kremową konsystencję i nie spływa z włosów. Równie dobrze się ją zmywa za pomocą każdego szamponu.
A jakie są efekty? Moje włosy po użyciu tej maski są ujarzmione, wyglądają na zdrowsze i bardziej się błyszczą. Dużo lepiej się też układają. Obecnie mam dość mocno rozjaśnione końcówki, więc stawiam na ich odżywienie i regenerację. Maska w tej roli też spisuje się świetnie.
Jeśli chodzi o samo opakowanie to jest ono bardzo wygodne w użyciu, bez problemu możemy też zużyć produkt do końca- nic się nie zmarnuje. Bardzo polubiłam się z tą wersją maski Kallos. Na pewno przetestuję też inne, ale może już w mniejszych pojemnościach.
Koniecznie dajcie znać, która wersja maski Kallos najlepiej się u Was sprawdza?
Kto z Was jeszcze nie słyszał o słynnych maskach marki Kallos? Dzisiaj recenzja właśnie jednej z nich. To moja druga wersja, tym razem bananowa. A jak się sprawdziła? Zapraszam do dalszej części wpisu!
Maska Bananowa
Bananowa maska do włosów z zawartością witamin: A, B1, B2, B3, B5, B6, C, E, oraz oleju z oliwek i ekstraktu z banana. Intensywnie nawilża, odmładza i pobudza włosy. Chroni włosy przed szkodliwym działaniem gorącego powietrza. Rozjaśnia, nadaje gładkość i miękkość suchym, słabym, matowym włosom.
Cena: w zależności od sklepu 9-14 zł/ 1 litr
Dostępność: min. (najtaniej) Sklep Strefa Urody, Iperfumy
Maski marki Kallos dostępne są w dwóch pojemnościach, ja posiadam tą większą- litrową. Cena jest dużo korzystniejsza przy większej pojemności, ale z doświadczenia wiem, że ciężko ją zużyć. Mimo iż wcale jej nie żałuję swoim włosom to udało mi się wykorzystać dopiero jakąś 1/6 opakowania. Trochę to jeszcze potrwa nim dobiję dna. Ale wcale mnie to nie martwi. Wprost uwielbiam zapach tego kosmetyku. Jest on słodki, nieco bananowy- ale raczej sztuczny. Co istotne, na włosach utrzymuje się dość długo, mnie to bardzo cieszy.
Jak używam tej maski? Nakładam ją najczęściej przed myciem na suche włosy. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle- tak po prostu lubię. Nakładam jej dość sporo od połowy włosów po końcówki, rzadko nakładam na całą długość włosów, staram się też by nie aplikować jej na skórę głowy. Moje włosy mają tendencję do szybkiego przetłuszczania więc nie chce ich dodatkowo obciążać u nasady. Maskę całkiem dobrze się aplikuje, ma kremową konsystencję i nie spływa z włosów. Równie dobrze się ją zmywa za pomocą każdego szamponu.
A jakie są efekty? Moje włosy po użyciu tej maski są ujarzmione, wyglądają na zdrowsze i bardziej się błyszczą. Dużo lepiej się też układają. Obecnie mam dość mocno rozjaśnione końcówki, więc stawiam na ich odżywienie i regenerację. Maska w tej roli też spisuje się świetnie.
Jeśli chodzi o samo opakowanie to jest ono bardzo wygodne w użyciu, bez problemu możemy też zużyć produkt do końca- nic się nie zmarnuje. Bardzo polubiłam się z tą wersją maski Kallos. Na pewno przetestuję też inne, ale może już w mniejszych pojemnościach.
Koniecznie dajcie znać, która wersja maski Kallos najlepiej się u Was sprawdza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz